2007-10-08
Na początku maja 1983 roku poprzez kanały kolporterskie dotarła do mnie informacja o tym, że podczas robót ziemnych na zapleczu Szpitala Wojewódzkiego w Gdańsku operator koparki odkrył masę ludzkich zwłok i że bezpieka położyła na tym przysłowiową łapę. Po kilku tygodniach w popołudniówce "Wieczoru Wybrzeża" pojawił się krótki artykuł o tym, iż ludzkie zwłoki, znalezione na terenie szpitala wojewódzkiego, pochodzą z II Wojny Światowej i zostaną godnie pochowane.
Po kilku dniach, podczas kolejnej wizyty kolporterskiej w mieszkaniu pani Walerii Gajczyk (później Śliwińskiej), dowiedziałem się o dziwnym transporcie zwłok na Cmentarz Srebrzysko w skrzyniach i o ich zbezczeszczeniu. Działo się to przed południem 20 maja 1983r. Dokładnie w tym dniu, w którym ukazał się krótki artykuł w "Wieczorze Wybrzeża" - o "godnym pochówku zwłok znalezionych na terenie Szpitala Wojewódzkiego". Świadkiem tego wydarzenia, na cmentarzu, był rodzony brat Pani Wali - Kazimierz Stanowski, z którym Pani Wala była wtedy na cmentarzu. Poprosiłem Panią Walę o spotkanie z jej bratem. Opisał mi szokujące fakty, których był naocznym świadkiem. Nie chciałbym w tym momencie wyręczać Kazimierza Stanowskiego. Myślę, że Pan Kazimierz najlepiej opisze tę profanację. W każdym razie opis skrzyń podany przez Kazimierza zgadzał się z widokiem skrzyń od aparatury rentgenowskiej, które wcześniej widziałem w przedsionku Szpitala Wojewódzkiego. Nie miałem wątpliwości, że to był właśnie ów "godny" (w wydaniu komunistycznym) pogrzeb, o którym była wzmianka w "Wiczorze Wybrzeża".
Poprosiłem Kazimierza o pokazanie mi owego miejsca pochówku. Umówiliśmy się, że miejsca tego nie można w żaden sposób "spalić". Wybraliśmy się tam po kilku dniach. Szliśmy przez las, aby nikt z pilnujących terenu cmentarza nas nie zauważył. Kazimierz pokazał mi te miejsca. Były to dwa świeżo zasypane obok siebie placyki, każdy o wymiarach ok. 1,5m x 1,5m, właściwie poza terenem cmentarza. Miejsce to oznaczyliśmy krzyżem na pobliskim drzewie. Porzuconych nieopodal skrzyń po aparaturze rentgenowskiej już nie było. Najprawdopodobniej zostały przez kogoś zabrane na deski lub opał. Na tym miejscu byłem jeszcze kilka razy, szedłem zawsze ostrożnie, aby nie być zauważonym przez służby. Po Zaduszkach powstała tam góra śmieci. Domyślałem się, że nie przypadkiem właśnie w takim miejscu zaaranżowano śmietnisko.
Mając zapewnienie Kazimierza o zachowaniu w tajemnicy komunistycznego pochówku, którego był świadkiem, podjąłem się próby dotarcia do kompetentnej osoby w celu doprowadzenia do profesjonalnej ekshumacji i wyjaśnienia sprawy, najlepiej z udziałem obserwatorów zagranicznych. Po prawie rocznym okresie rozpoznania zdecydowałem się wtajemniczyć w tę sprawę tylko jedną osobę, co do której miałem pełne zaufanie. Była to Pani Teresa Kozłowska – kierownik czytelni naukowej Politechniki Gdańskiej. Po kilku latach Pani Teresa dotarła do zaufanego eksperta medycyny sądowej. Niestety, otrzymała od niego opinię, że przeprowadzenie badań i wiarygodnego śledztwa w tej sprawie, w komunistycznej rzeczywistości jest niemożliwe i trzeba czekać na lepsze czasy.
Czekałem do 1994 roku. Postanowiłem o tej sprawie porozmawiać z red. nacz. "Gazety Polskiej" Piotrem Wierzbickim. Ceniłem go za opublikowanie listy Milczanowskiego i Macierewicza, za jednoznaczny przekaz antykomunistyczny. Moja rozmowa w Warszawie z red. naczelnym "GP" była krótka. Miałem wrażenie, że nie chciał w redakcji o tym rozmawiać. Jakby wiedział o co chodzi i obawiał się podsłuchu. Wyznaczył do zajmowania się tą sprawą red. Tomasza Sakiewicza. Redaktor Sakiewicz utrzymywał ze mną kontakt telefoniczny.
Wydaje mi się, że miał świadomość wagi sprawy. Umówiliśmy się w Gdańsku. Przyjechał tam z saperką. Pokazałem mu miejsce zakopania zwłok. Nie trzeba było głęboko kopać, by ukazał nam się szokujący widok ludzkich zwłok. M. in. przestrzelonej od tyłu czaszki (jak w Katyniu). Wyniki śledztwa dziennikarskiego T. Sakiewicza zostały opublikowane w listopadzie 1994 roku, w trzech kolejnych numerach "GP". Moim zdaniem zrobił to rzetelnie i fachowo. Potem sprawa się urwała. Przypuszczam, że w 1994 r. jeszcze było za wcześnie na wyjaśnienie tej sprawy. W ubiegłym Roku rozmawiałem na ten temat z prezesem Oddziału IPN w Gdańsku Edmundem Krasowskim. Może teraz się uda...
Zbyszek Maciejewski
CD sprawy ......
Stowarzyszenie FMW poznało miejsce PRL-owskiej profanacji
i złożyło wniosek do IPN-u w niewyjaśnionej sprawie
opisanej w artykułach „Gazety Polskiej”
z listopada 1994 r. pt.:
W miniony piątek, tj. 5-go października, dzięki Zbyszkowi Maciejewskiemu z Kętrzyna, wspólnie z Robertem Kwiatkiem „Jacą” (naszym prezesem) poznaliśmy miejsce na terenie cmentarza Srebrzysko. Gdzie w maju roku 1983-go zostały zakopane ludzkie ciała, odkryte w Szpitalu Wojewódzkim w Gdańsku.
Kiedy po dłuższym spacerze na cmentarzu trafiliśmy w owe miejsce, ku naszemu zdumieniu okazało się, że dwa drzewa, pod którymi zakopano ludzkie kości, rosnące jeszcze w roku 1994 – tj. w czasie publikacji cyklu artykułów w „Gazecie Polskiej”, dziwnym zbiegiem okoliczności zostały wycięte. Jednak nie wszystkie ślady zostały zatarte i dzięki zdjęciu zamieszczonemu we wspomnianej gazecie, udało nam się owe miejsce ustalić.
Dla upamiętnienia utajnionego przez PRL-owskie władze miejsca, gdzie w maju 1983-go zostały zakopane wspomniane ludzkie ciała, zapaliliśmy znicz i pozostawiliśmy na pobliskim drzewie niewielki znak "1970" podpisany "FMW". Istnieje bowiem uzasadnione podejrzenie, iż zakopano w tym miejscu szczątki Ofiar Grudnia’70.
Z cmentarza udaliśmy się do Gdańskiego Oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. Tam złożyliśmy oficjalny wniosek o wyjaśnienie tajemniczego odkrycia i pochówku z roku 1983-go, opisanego przez „Gazetę Polską” w listopadzie 1994 roku w artykułach pt. „Ofiary wojny czy grudnia '70. Ludzkie kości na śmietniku”. Ta sprawa jest niewątpliwie bardzo bulwersująca, gdyż do tej pory nie została wyjaśniona. Pomimo wysłania w dniu 3 listopada 1994 r. przez dziennikarzy „Gazety Polskiej” pisma do prokuratury, informującego o odkrytej mogile na terenie śmietniska w Gdańsku Srebrzysko i domagającego się ustalenia kim były osoby, których ciała tak sprofanowano? W jaki sposób zginęły i dlaczego znalazły się na śmietnisku? W IPN-ie dostaliśmy zapewnienie, że w owej sprawie zostaną podjęte wszelkie działania wyjaśniające. Na tę chwilę zrobiliśmy wszystko co było możliwe. Teraz pozostaje nam tylko cierpliwie czekać.