2022-10-10
Kiedy o siódmej dzwonił budzik, bywało, że obydwojga rodziców nie było już w domu od dwóch godzin. Wyszli o piątej. Ojciec na pierwszą zmianę do kombinatu, matka czasami jeszcze wcześniej, bo ktoś musiał przyjąć pierwsze dzieci w żłobku lub przedszkolu.
Na stole w kuchni trzy kromki chleba, jajko, szklanka mleka i karteczka:
Haniu, Jasiu zjedz śniadanie. Przed wyjściem uczesz si ę porządnie. Do szkoły wyjdź jak zawsze przed ósmą, żeby się nie spóźnić. Sprawdź czy zamknąłeś drzwi. Klucz załóż na szyję i nie zgub. Nie zapomnij drugiego śniadania. Mama. Ps. Jak wrócisz zjedz zupę, jest w lodówce, wiesz, ta co wczoraj, pomidorowa.
Można powiedzieć królowie życia od zawsze, od przebudzenia, prawie każda decyzja o sobie należy nich. Szybko coś na siebie wrzucić, szamnąć (zjeść) kromkę i do budy (szkoły) przed lekcjami jeszcze jeden meczyk w korytarzu za biblioteką się z kolegami pyknie (zagra). Dziewczyny w gumę też zdążą poskakać.
Ciężkie czasy tworzą silnych ludzi...
Można powiedzieć na pohybel Komunie.
Bo w tym czasie, kiedy w swoim zakładzie pracy, na operatywkach nasi rodzice mierzą się z indoktrynacją polityczną, której jedni ul egają inni nie, my już budujemy swój wolny i niezależny świat.
Koleżeństwo i bójki honorowe. Wielkie emocjonalne zwycięstwa i srogie porażki, ale zawsze w drużynie...
Już wówczas tworzą się przyszli liderzy i nigdy nie zdradzone przyjaźnie. Tworzy się nas
z wolny i niezależny świat, z którym to totalitarny, komunistyczny i bezbożny system będzie się musiał zmierzyć w nadchodzącym pokoleniu. Tworzy się emocjonalna baza dla przyszłego NZS u, dla FMW i ruchu Wolność i Pokój. Dla młodzieży KPN u i Solidarności Walczącej. Być może w naszym polskim czerwonym kurniku komuniści pozostawili zbyt wiele wolności.
Dziś z perspektywy upływającego czasu widać doskonale że pomimo prób tworzenia czerwonego harcerstwa, ZSMP, zakłamanego przekazu o historii Polski, Komuna po zostawiła gdzieś z boku niezagospodarowaną przez siebie strefę emocjonalnej samodzielności naszego dorastającego pokolenia.
Przyszedł rok 80., przyszedł karnawał Solidarności. Dorosłe pokolenie prowadziło swoją trudną walkę o godność człowieka, o Polskę wolną i niezależną. W naszym pokoleniu trwało katolickie wychowanie dzieci i młodzieży w Kościele. I nawet jeśli tutaj pojawią się głosy dziś modnego sprzeciwu i oburzenia, to na lekcje religii chodziliśmy jednak wszyscy. A w kościelnych ruchach młodzieżowych budowała się postawa braku zgody na życie w kłamstwie.
Przyszedł również stan wojenny, przyszła pacyfikacja zakładów pracy naszych rodziców, przyszła wojna rządzących z własnym narodem. Pobili i aresztowali naszych ojców, matki płakały. Zastrzelili Bogdana Włosika. Zomowcy przyszli na nasze osiedla, przed nasze bloki, na nasze ulice, boiska szkolne, przed nasze kościoły. Przyszli do nas. Pokazali swoje gestapowskie oblicze.
A my, dzieci pokolenia z kluczem na szyi byliśmy już gotowi do tego, by podjąć
tak jak zawsze swoją wolną i niezależną decyzję. Decyzję pełną honoru i walecznej buty. I jak zawsze bez wsparcia ze strony dorosłych i bez pytania ich o zgodę. Skoro jest wojna idzie się do Powstania. Skoro jest wojna walczy się o Polskę. Urealniło się bohaterstwo Czterech Pancernych, spryt i przebiegłość Hansa Klosa. Podręcznikiem życia stały się ,,Kamienie na szaniec”.
Oczywiście nie dla wszystkich w równym wymiarze zaangażowania, gdyż nie była to już decyzja jedynie o tym, czy zostanę po lekcjach zagrać w piłkę i nie zostawię drużyny bez bramkarza. Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z powagi podejmowanych decyzji, z siły wszechobecnej w świecie dorosłych komuny. A rodzice i nauczyciele nagle sobie o nas bardzo mocno przypomnieli... Nagle zaczęliśmy być dla nich zauważalni. Co myślimy, jak myślimy i dlaczego nie tak samo jak oni? Rodziło się wiele problemów natury wręcz egzystencjalnej dla budującej się świadomości niezależnego, nauczonego wolności wyborów młodego człowieka. A świat dorosłych był mocno zanurzony w Komunie. Dorosłe pokolenie tworzyło przecież społeczeństwo mocno zmanipulowane
komunistycznymi doktrynami. Wielu naszych ojców to zawodowi wojskowi, wielu pracowało w milicji, w SB, pełniło istotne role w systemie PZPR, lub po prostu, mając już dawno przetrącony kręgosłup nauczyło się korzystać z ochłapów, którymi ten system osładzał im codzienność szarego życia. Cóż było robić?
Ze swoimi decyzjami, ze swoją młodzieńczą postawą, nie akceptującą przecież kompromisów, ze swoją emocjonalną potrzebą utrzymania wolności trzeba było zejść do... konspiracji.
Dla wielu z nas było to rozpoczęcie walki nie tylko z komunistycznym systemem totalitarnym, lecz również ze światem dorosłych, którzy tej sowieckiej indoktrynacji ulegli. Konflikty z nauczycielami i wychowawcami, mającymi duży wpływ na nasze przyszłe życie i prześladowania za prawdę, za inną ocenę rzeczywistości stały się częścią naszego życia w szkole. Na to nakładały się konflikty w domu rodzinnym (nie wszyscy mieli to szczęście mieć świadomych i opowiadających się po stronie Solidarności rodziców). Już sam proces dojrzewania wyzwalał w nas wystarczająco dużo
młodzieńczego buntu, by tworzyć w domu rodzinnym nieprzerwany ciąg emocjonalnych problemów. Kiedy doszły do tego jeszcze różnice światopogląd owe, mieszanka wybuchowa, która rodziła się między ojcem a synem owocowała ustawicznym konfliktem, a w konsekwencji nieposłuszeństwem
ze strony dorastającego młodego pokolenia.
Wielu z nas żyło w atmosferze braku akceptacji ze strony rodziców za nasze poglądy i
wynikające z nich działania. Skończyła się sielanka dzieci z kluczem na szyi, szybko przyszedł czas konfrontacji wyuczonej i naturalnie nabytej wolności i odpowiedzialności z obowiązującą wokół polityczną poprawnością, niemożliwą do zaakceptowania przez nas młodych.
W działalności konspiracyjnej kontrolujący rodzice to był prawdziwy problem dla młodego człowieka. Żaden rodzic nie wyrazi przecież zgody na nocne lub wczesno poranne wyjścia z domu na akcje malowania murów czy rozklejania ulotek. Dlatego była to niejako podwójna konspira, również przed rodzicami. W praktyce? Akcja umówiona, sprzęt przygotowany i połowa grupy nie stawia się na akcję...Malowanie haseł na murach, na żywca, bez odpowiedniej obstawy zdarzało się często, ponieważ niektórym kolegom nie udało się niepostrzeżenie przed rodzicami wyjść z domu. Dla wielu z nas decyzja o tak dużym nieposłuszeństwie wobec rodziców była wewnętrznie nie do zaakceptowania. Spora grupa dziewcząt i chłopców z tego powodu nie angażowała się w akcje konspiracyjne i manifestacje. Ale ,, za ” był każdy.
Konflikt w szkole, konflikt z rodzicami, wewnętrzny brak aprobaty dla otaczającej nas
rzeczywistości to nie są warunki dla bezpiecznego i zdrowego przygotowania młodego człowieka do dorosłego życia. W takiej sytuacji wielu z nas bardzo szybko weszło w konflikt z obowiązującym prawem, wówczas lawina problemów w domu i szkole ruszała z pełnym impetem totalitarnego systemu, miażdżącego naszą osobistą wrażliwość.
Po wstępnym zmiękczeniu w domu i szkole przychodził c zas na ostateczną konfrontację z systemem czyli wojsko. Komu udało się utrzymać na studiach mógł mówić o szczęściu, wojsko wówczas odpuszczało. Cała reszta musiała się zmierzyć z bezlitosnym, permanentnie konfrontującym nasze poglądy butem armii, całkowici e podległej sowieckiemu systemowi. Z tej potyczki bez obrażeń wychodziło niewielu. Ciągły pościg Wojskowej Komendy Uzupełnień, wezwania, listy gończe i szpitale psychiatryczne kazały zapomnieć o beztroskiej młodości. Wcielenie do czynnej służby wojskowej wiązało się z oddaniem się w ich czerwone łapy. Przy takiej konstrukcji psychicznej młodego człowieka i takim przywiązania do wolności z tej konfrontacji nie wychodzi się żywym lub znacznie redukuje swoje przywiązanie do wolności.