Wspomnienia Malinowski Wojciech FMW Reg. Gdańsk

Wojciech Malinowski FMW Reg. Gdańsk

Poproszono mnie, aby napisać kilka wspomnień z lat, kiedy FMW walczyła o wolny demokratyczny Kraj.
Ciężkie czasy komunistycznego systemu, zakłamania i zastraszenia skłoniły wiele młodych osób, do walki w podziemiu.W szeregi FMW wciągnęło mnie kilka osób - między innymi "Partyzant"- kolega z klasy:) - dla którego wielki szacunek i pozdrowienia.
Jedną z form był kolportaż ulotek, oraz bieganie z szablonami i sprayowanie we wszystkich możliwych miejscach znaków FMW, oraz obrazków i tekstów antykomunistycznych - tym właśnie się zajmowałem. Częste manifestacje i happeningi, w których uczestniczyłem - a które udokumentowane są (ku mojemu zaskoczeniu na filmach i zdjęciach) na stronie FMW :)
Przypomniały mi się chwile, w których miałem duszę na ramieniu. Jedna z nich to kolportaż i rozrzucenie ulotek Na Przymorzu. Po wizycie u Bogdana Falkiewicza, mając plecak zapełniony ulotkami, zająłem się ich rozrzucaniem w różnych miejscach. Po wysypaniu ulotek z falowca na Przymorzu - wychodząc z klatki schodowej - okazało się, że w moim kierunku biegnie milicja! Masakra! Ucieczka spowrotem do klatki i bieganina po galeriach, (które na szczęście nie były jeszcze zabudowane - w związku z tym, była możliwość ucieczki przez kolejne cztery klatki ), piętrami w górę i w dół - w końcu łapanie za klamkę do pierwszych lepszych drzwi i... otwarte - kobieta widząc dzieciaka, który spanikowany i zadyszany wbiega do jej domu, nie krzyczała tylko zapytała, co się stało? Na szczęście przechowała mnie przez kilka godzin w domu i udało mi się uniknąć konfrontacji ze "smerfami" :)
Inny incydent na Przymorzu- gdzie niestety nie miałem już tyle szczęścia. Zostałem złapany z ulotkami - po kontroli siatki :(. Wyrywałem się i mocno bluzgałem na ówczesną władzę .Widziała to moja Świętej Pamięci Matka - ze łzami w oczach patrzyła jak Jej syna wrzucano do Nysy szarpiąc i bijąc po głowie. Przewieziono mnie w kajdankach do komisariatu 5 na Przymorzu, gdzie po skopaniu i obiciu pięt pałkami, wsadzono do śmierdzącej celi. Na szczęście znalazł się sąsiad z falowca milicjant-Pan Sawicki, który rozpoznając mnie pomógł mi wydostać się z komisariatu. Miałem wtedy dużo szczęścia, bo dzielnicowy i inni bandyci z milicji, których wyzywałem w nysce milicyjnej, zwanej "suką", mieli w stosunku do mnie „odmienne” plany...Takie to i inne incydenty, których było wiele, doświadczyłem jako nastolatek, który nie stał z boku - i nie do końca świadomie, dołożył swój mały wkład w historię Polski w stronę wolności i demokracji.

Wojciech Malinowski

Współpracujemy:

Pomagają:

Przyjaciele: