Odkąd pamiętam w moim domu rodzinnym zawsze panowała atmosfera wolności i solidarności. To dzięki Mamie i jej patriotycznej postawie w moim sercu zrodził się bunt i przekonanie o konieczności walki z komunistycznym reżimem. W latach 80 - tych Mama sympatyzowała z Bractwem Oblatów, skupiającym się przy parafii św. Brygidy w Gdańsku. Aktywnie działała w strukturach podziemnej Solidarności. Często zabierała mnie ze sobą do kościoła sw. Brygidy, gdzie co niedziele odbywały się msze św za Ojczyznę. Tata pracował w Porcie Gdańskim, gdzie uczestniczył w strajkach sierpniowych z roku 1980.
W taki sposób jakoś w połowie 1987r poznałam Roberta Kwiatka ze zorganizowanej struktury antykomunistycznej FMW. Szybko tez nasza znajomość przeniosła się do naszego rodzinnego mieszkania przy ulicy Jagiellońskiej na gdańskim Przymorzu (wówczas była to ulica Lumumby). Pamiętam, ze pierwszym zadaniem powierzonym mi przez liderów FMW było zbieranie informacji z Radia Wolna Europa, zapisywanie ich i przekazywanie szefom. Teraz może jest to śmieszne ale w tamtym czasie wydawało się być odpowiedzialnym zadaniem dla młodej dziewczyny. Ja tak właśnie to czułam.
Wkrótce w naszym mieszkaniu powstała skrzynka kontaktowa, ale nie tylko, bo mieszkanie stało się główną nieformalną, podziemną siedzibą FMW Re. Gdańsk. Najczęściej przychodził do nas Robert Kwiatek „Jacek”, który przynosił bibułę. Tak rozpoczęła się moja współpraca, ale i mojej siostry Gosi, ze środowiskiem i pismem, „Monit”. Najpierw po kilkanaście a potem po kilkadziesiąt sztuk „ Monitu” zabierałam do mojej szkoły, I liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Gdańsku. Bibułę rozkładałam w bibliotece szkolnej, na korytarzowych parapetach, w szatni lub przekazywałam bezpośrednio do rak innych uczniów. Wzbudzała ona coraz większą ciekawość. Dzięki informacjom w niej zawartych zachęcałam kolegów m. In. do udziału w akcjach organizowanych przez nasza młodzieżowa podziemna strukturę tj. „ciche przerwy” czy „czarne dni”. W ten sposób upamiętnialiśmy daty, które zapisały się na kartach historii Polski.
Jeśli chodzi o moje I Liceum Ogólnokształcące to cofając się do roku 1986 i do moich egzaminów wstępnych do tejże szkoły to pamiętam ze równocześnie z arkuszami egzaminacyjnymi rozdano nam kartki z zapytaniem „do jakiej organizacji chciałbyś należeć?”. Do wyboru było ZHP lub ZSMP. Kandydaci na licealistów zaznaczali cokolwiek, (zazwyczaj było to ZHP), myśląc że ta deklaracja pomoże im w przyjęciu do szkoły. Pamiętam, ze przez 4 lata nauki konsekwentnie zmuszano ich do członkostwa w tych socjalistycznych organizacjach. Ja oczywiście nie zaznaczyłam żadnej odpowiedzi.
Do naszego mieszkania na Jagiellońskiej regularnie przychodzili tez inni aktywni działacze FMW, tacy jak: Krzysiek Knap, Darek Celiński, Bogdan Falkiewicz, Czesław Mil , „Soczek” Piotr Wysokiński, chyba też Dariusz Krawczyk, oraz koleżanki działaczki FMW: Gosia Słomczyńska, Dorota Szewczyk, Ania Łyszcz. Jedni przynosili bibułę a drudzy ją zabierali w celu kolportażu. Trwały tez tajne narady, spotkania, ustalenia, często do późnych godzin nocnych. Ja zostawiałam bibułę także w środkach komunikacji miejskiej oraz miejscach ogólnodostępnych tj biblioteka publiczna, przychodnia.
Często w ramach FMW wraz z siostrą Gosią współorganizowałam i brałam udział w manifestacjach sygnowanych przez FMW i inne organizacje opozycyjne, odbywały się one głównie po niedzielnej mszy św za Ojczyznę w kościele św Brygidy. Na zadymy zazwyczaj chodziłam bezpośrednio z Darkiem Celińskim ale wraz z innymi działaczami FMW, skandowaliśmy hasła antykomunistyczne i wolnościowe oraz te niezbyt miłe dla ucha stojących po drugiej stronie barykady tzw. sil porządkowych. Przemycaliśmy transparenty, „bibułę”. Bywał z nami prawie zawsze Andrzej Duffek i jego starszy brat Tadeusz, który organizował współpracę FMW z Lechią Gdańsk, o czym wtedy nawet nie wiedziałam. Obaj bracia byli bardzo odważni, najczęściej szli w pierwszym szeregu niosąc transparenty z logo FMW, bywało, że w szalikach Lechii Gdańsk. Wiem, że Andrzej zwany „młodym Duffo” przerzucał, wraz z innymi do parafii św. Brygidy wiele kilogramów bibuły oraz inne akcesoria niezbędne w czasie naszych demonstracji FMW (flagi, transparenty). Robił to w środku tygodnia aby wszystko było gotowe na niedzielę. Czasem i ja pomagałam, zazwyczaj, chłopcy robili to własnymi siłami.
Pierwszy raz zostałam zatrzymana 16 grudnia 1987 roku po wiecu, manifestacji upamiętniającej Ofiary Grudnia 1970r. Miało to miejsce na ulicy Rajskiej. Razem ze mną zatrzymano tez Darka Celińskiego oraz kilka innych osób, które stanęły w naszej obronie (m in. pani Zosia Sztender, pan Antoni Pasik). Moja szkoła ( I LO ) została powiadomiona o tym zdarzeniu, musiałam uważać. Była to pierwsza poważniejsza „wpadka” struktury nowej FMW do której należałam, zatrzymano też Dorotę Szeczyk, która blokowała wywóz nas na komendę milicji. Jeśli dobrze pamiętam, było wtedy zatrzymanych ok 12 osób z kręgu FMW, wyciąganych z tłumu, który już wracał, po wiecu. Do manifestacji nie doszło wtedy, kościół i plac, szczelnie otoczyły siły ZOMO.
W lutym 1988 r pojechałam na zimowisko oazowe – faktycznie obóz szkoleniowy FMW do Górki Klasztornej koło Bydgoszczy, które oficjalnie organizowała wspólnota kościelna. Byli tam prawie wszyscy czołowi działacze FMW związani z redakcja pisma „Monit” oraz inni członkowie FMW. Większość z nich znałam z manifestacji oraz z wizyt w naszym domu. Na pewno był tam Robert Kwiatek, Dorota Szewczyk, Mariusz Roman, Krzysiek Knap, Ania Łyszcz i Ewa Arczyńska oraz Karolina Matelska z FMW Bydgoszcz (było więcej osób z Bydgoszczy ale nazwisk nie pamiętam). Wydaje mi się ze właśnie w Klasztornej Gorce poznałam pierwsze osoby z FMW Bydgoszcz. Był to okres kiedy gdańskie środowisko, budowało tam nową strukturę, wydając pismo „Spod Ławki”. W następnych miesiącach regularnie jeździliśmy z FMW do Bydgoszczy by wspierać ich działalność niepodległościową, uczestniczyliśmy w demonstracjach i happeningach. Nawiązały się przyjaźnie na długie lata np. z Adamem i Robertem Kozaneckimi.
Zimowisko w Gorce Klasztornej okazało się być obozem szkoleniowym dla nas, w większości członków FMW. Po odbywających się tam wykładach przyswoiliśmy dużo nowej wiedzy, również historycznej, która miała zaowocować w naszym życiu i przyszłej działalności w strukturach FMW. Pełni zapału wróciliśmy do Gdańska by kontynuować naszą podziemną „robotę”.
Niestety, tuż po powrocie z Górki Klasztornej, 12 lutego 1988r podczas mało fortunnego rozrzucania ulotek w podziemnym tunelu dworca PKP w Gdańsku, przez kolegów z FMW, zostałam zatrzymana wraz z innymi /5 osób/ po raz drugi i doprowadzona do komisariatu kolejowego MO. Razem zemną zatrzymano wtedy Darka Celińskiego, Zbyszka Justę, Mariusza Romana oraz Grażynę Sawicka z Bydgoszczy. Po tej wpadce ze względów bezpieczeństwa – konspiracja, niemożliwa już była dalsza działalność tak aktywna w podziemiu, miejsce naszych spotkań w mieszkaniu u mojej mamy zostało zredukowane do zera, lokal został „spalony”. Miało to związek ze „wsypą”, SB, uzyskała dość dużo informacji na temat naszej grupy, która wcześniej była poza zasięgiem operacyjnym tych służb.
Od września 1988r nawiązałam kontakt z FMW Nowy Sącz. Poznałam wspaniale osoby działające w tamtejszych młodzieżowych strukturach podziemnych, pełne pasji i zaangażowania, gotowe wiele poświęcić dla walki o wolna Polskę. Wymienialiśmy między sobą bibułę. Byliśmy częstymi gośćmi w Nowym Sączu, uczestniczyliśmy w organizowanych przez FMW wydarzeniach, wcześniej budując podwaliny pod nowy region FMW Nowy Sącz.. Szczególne zaangażowanie wykazywały Dorota i Agnieszka Kaleta oraz Ewa Żabecka. Ich dom był zawsze dla nas otwarty a ich rodzice wspaniali. Znajomość z nimi przetrwała wiele lat i miała swoje konsekwencje w moim późniejszym życiu. Ludzie z FMW Nowy Sącz przyjeżdżali tez do Gdańska by brać udział w naszych manifestacjach, które odbywały się regularnie, głównie po niedzielnych mszach w kościele św. Brygidy. Można powiedzieć, że wraz z kolegami, byłam jedną z osób współtworzących te struktury, później, z racji położenia geograficznego, te kontakty przekazaliśmy FMW Kraków, by dalej rozwijały się już za ich sprawą i wsparciem.
W maju 1988r rozpoczął się strajk w stoczni. Parafia św. Brygidy ale i my w ramach FMW, nieustannie organizowaliśmy pomoc strajkującym. Zaangażowałam się w tę od samego początku w te działania a z racji tego, że moje Liceum znajdowało się tuż przy Stoczni miałam ułatwione zadanie przemycenia żywności i środków pierwszej potrzeby dla strajkujących. Robiłam to od strony zajezdni autobusowej na ul. Klinicznej. W czasie kolejnych strajków w sierpniu 1988r również pomagałyśmy strajkującym. Działalność swoją, poza opisanymi osobami, prowadziłam to z moją starszą siostrą Małgosią (Hanna Małgorzata Koszela) ale w tym procederze uczestniczyła tez razem z nami Gosia Słomczyńska oraz jej koleżanka „Ciopa”.
Nieustannie w pobliżu Stoczni krążył Andrzej Duffek który nieraz ratował nas z opresji. W ogóle pomiędzy strajkującą stocznia a parafia św. Brygidy, ale też na mieście, krążyła większość działaczy FMW, których dobrze znałam.
Po strajkach sierpniowych kontynuowałam działalność w strukturach FMW Region Gdańsk aż do roku 1990, w którym to środowisko podjęło formalna decyzje o zawieszeniu działalności.
Na zdjęciu Maja, druga od prawej strony, po tym wiecu została zatrzymana.